W końcu się ogarnęłam, czyli... sprawozdanie po Wszystkich Świętych

Witam serdecznie drogich czytelników... ;)

Po bardzo długiej przerwie, związanej z rozpoczęciem pracy w drugiej siedzibie oraz przyjmowaniem zamówień na Wszystkich Świętych w końcu znalazłam chwilę czasu aby dodać nowego posta.

Nawet nie miałam kiedy podzielić się wrażeniami i informacjami jak radzę sobie w drugim punkcie ;).

Pracując na dwa etaty miałam więcej wolnego czasu niż zajmując się całkowicie w 100% moją firemką. I nie narzekam! ;) (zawsze, gdy opowiadam co się dzieje w pracowni, wszyscy odbierają to jako narzekanie. Po prostu opowiadam co się dzieje - jakbym miała dodać do tego moje narzekanie, słuchacze z pewnością popadliby w depresję ;).

Tak więęęęęęc... To co się dzieje teraz jest zupełnie inne niż dotychczas. W Kościelnej Wsi pracowałam w samotności, czas zaplanowany co do minuty, wyznaczona godzina odbioru. Tutaj w Kaliszu czuć jak wszystko tętni życiem, co chwilę ktoś podchodzi, cały czas się coś dzieje. Czasami miewam przy swoim okienku z trzy osoby mówiące na raz, które z ledwością jestem w stanie przegadać ;). Postaram się jak najszybciej dodać osobnego posta i zaprezentować jak wygląda moja praca od 10:15 (kwadrans na szukanie miejsca parkingowego;) do 18:00.

Tym czasem wracamy do przygotowań na 1 listopada. Zamówienia przyjmowałam do możliwie ostatniej chwili. W tym roku pracę rozpoczęłyśmy 30 października a zakończyłyśmy oczywiście, jak co roku, 1 listopada. Łącznie... 52 godziny pracy, z czego na sen poświęcone zostały 4 godziny snu. ( "nie narzekaj, bo to są żniwa!" - mój ulubiony tekst, który słyszę co roku ;) Co tak wszyscy uczepili się tego narzekania ;).
Wszystko szło w tym roku jak z płatka gdyby pominąć ten fakt, że hurtownia zapomniała o moim zamówieniu na kantedeskii i anturia - gonitwa po hurtowniach, opóźniania przy zamówieniach. Każdy klient posiadał numerek i przypisaną godzinę odbioru. Ze względu na to, iż takie egzotyki jak anturium były niedostępne nigdzie i wszędzie ;] przerabiałyśmy zamówienia i powstawały niezaplanowane opóźnienia w czasie. Doliczmy do tego zdarzenia losowe i przygody tj. zdechnięty akumulator w aucie, pościg za kwiatami pół godziny przed ostatecznym zamknięciem hurtowni... Więcej rzeczy nie pamiętam, a było ich sporo ;). Całe szczęście, że klienci byli zadowoleni z zamienników brakujących kwiatów. Tak więęęc... zaczynamy! ;)
Prezentuję ok. 10% tego co wykonałyśmy - koniec gadania, duuuużo oglądania! ;)































































Uffff... to by było na dzisiaj wszystko... Serdecznie zapraszam na kolejny post, postaram się z całych sił abyście kochani czytelnicy nie czekali na niego zbyt długo :).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.