Niebieski ślub, czyli... Hortensja w roli głównej oraz ręcznie robione piwonie z eustomy ;).



Witam serdecznie drogich czytelników,

Kolejna sierpniowa realizacja, tym razem w kolorze chabrowym. Zapraszam go oglądania :)


Dzień Ślubu, sobota 27 sierpnia

Bardzo dawno nie miałam zlecenia na ślub, w którym przesypiam całą nockę z piątku na sobotę ;). Podkrążone oczy, potargane włosy, twarz bledsza od mojej naturalnej bladości, niedobrane elementy garderoby (taaak, serdak w kratkę do bluzy w paski a pod spodem bluzka w grochy ;)) - tym razem tak nie było. 

Wracając do stoju podczas pracy... Oto wielka tajemnica firmy - żadna realizacja się nie uda, jeśli na stopach nie mam ukochanych bamboszków! ;). 

http://archiwum.allegro.pl/

No ok... Miało być o ślubie a nie o garderobie podczas wykonywania zleceń, więc wracamy do tematu. Jak zwykle, milion myśli na minutę ;).

Godzina ok. 7 rano
Kawka zrobiona, auto podjedzie w okolicach godziny 9. Motyw przewodni to oczywiście... wdzięczna, kochana gipsówka :). 




Kule zrobione, więc...przyczepiamy do auta. W roli głównej...  Mój Renault Kangoo! :)






Akcja prowokacja! :D
Niestety, jeszcze nie znalazła się para szaleńców, która chciałaby jechać Kangurem do ślubu. A szkoda, bo już widzę siebie w garniturze, z melonikiem na głowie i dorysowanymi wąsami jako kierowca młodej pary ;)

Kangur użyczył swojej maski w celu rozmieszczenia kul i ich uzupełnienia. Oto prawdziwe auto do ślubu, naszczęście obyło się bez taboretu jak to bywa przy dekorowaniu SUV-ów przez tak niską osóbkę ;).










Odhaczam z listy wystrój auta, teraz pora na bukiet ślubny wykonany z niebieskiej hortensji, białych goździków, gipsówki, eustomy i... eustomy udającej piwonie ;). 

W tym niebieskim bukiecie znajduje się gipsówka w kolorze białym i zgadnijcie jeszcze w jakim... Tak, kochani - w niebieskim ;). Potrzebowałam raptem 2-3 sztuki pofarbowanej gipsówki a byłam pewna, że mam sprej w kolorze nieba ;). Nie myliłam się jednak zmartwiło mnie to jak poczułam, że puszka wydaje się dziwnie lekka... ;>
Wola Boga, pożyczyłam od rodzeństwa plakatówkę, najwyżej będę malowała ręcznie kwiatek po kwiatu, może wyrobimy się przed ślubem...


Całe szczeście, że coś jednak się znalazło w tej puszce. "Dawaj, dawaj! Jeszcze trochę!" - jazda na pełnych obrotach na oparach ;). Uffff.... starczyło.


Niebieskooka gipsówka wysycha na słońcu, a przyszły Pan Młody obiera stroczyki przygotowane dla rodziców. Umieściłam je w dwuosobowych osłonkach ;). Na zdjęciu nie brakuje chaosu w tle, ale... Dokumentacja jest? Jest! :)


Wykonywałam różne typy bukietów ślubnych, różnymi sposobami... Ten bukiet był jak do tej pory najprostszym do wykonania pomimo mojego wczesniejszego ataku paniki. "Zrobić go w mikrofonie czy w ma być układany w ręce?" "Dzielić hortensję czy nie?" "Co robić?" "Jak żyć?" "Umiem to czy nie umiem?" i takie tam rozterki kwiaciarza... ;).

Wszystkie problemy rozwiały się gdy odbierałam hortensję w hurtowni... Nie mogłam się aż napatrzeć na ich niestandardowy rozmiar... Gigantyczne mózgi...! Takiej hortensji to jeszcze nie widziałam a już w życiu sporo widziałam ;). Od razu wiedziałam jak się zabrać za bukiet. Zapraszam do oglądania miliona ujęć z każdej strony: 














A teraz wyjątkowe kompozycje do kościoła, których transport był moim odwiecznym marzeniem... Po ostatniej szarpaninie z kwiatami, ktore wywracały się we wszystkie strony w bagażniku przy 20KM/H... Perypetie transportowe czyli trudna logistyka do poczytania tutaj

Aż nie mogłam się napatrzeć, taka idealna harmonia w bagażniku nie panowała jeszcze nigdy ;).



Dzięki pomocy mojej siostry ustawiłyśmy wszystkie kompozycje. Długie, prawie metrowe. Ciężkie, z 3 kostek mokrej gąbki. Ale efekt... cały czas tworzyłam wysokie, stojące kompozycje. w tym przypadku, im mniej tym lepiej. Kościół wyglądał skromnie i elegancko, nawet zrezygnowaliśmy z kokard na ławki i grubych pokrowców na klęczniki co było strzałem w dziesiątkę.

Kwiaty użyte do wykonania to oczywiście mózgowata hortensja, białe margaretki, biały goździk i moja ukochana gipsówka :).






Patrzcie tylko jak napięłam muskuły! ;) Zawiązanie kokardy to nie lada wyczyn :).
































Nie martwcie się młodzi, Monia Lisa jak zawsze na czas ;). Siostra już grzeje wam miejsca. ;)



I oto oni- piękni mlodzi z moimi kwiatami ;). Pozdrawiam serdecznie Martę, moją koleżankę z podstawówki i gimnazjum, której absolutnie nie mogłam odmówić oraz jej już męża Pawła. Wspaniale się z Wami współpracowało, życzę Wam szczęścia, szczęścia i jeszcze raz duuuuużo szcześcia! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.